Kość

- Babciu, Babciu!
- Tak wnusiu?
- A czy jak ja zjem cały obiad to będę mógł wziąć kość do domuuuu? Proszę, czy będę mógł wziąć kość do domuuuu?
Elegancka starsza Pani - jakieś 60 pięknych wiosen - siadła przy stoliku obok, a na przeciwko niej wdrapał się na krzesło jej wnuczek - sympatyczny maluch w czapce z daszkiem.

- Nie jedz tak łapczywie, spokojnie, nie spieszy nam się aż tak bardzo kochanie. Mamy czas, spokojnie. Przyniosę Ci jeszcze soczek. Chcesz?
- Ale Babciu, Babciu!
- Tak?
- Czy jak zjem to będę mógł wziąć tą kość do domu? Będę mógł? ...bo bardzo bym chciał wziąć.
- A po co Ci ta kość kochanie?
- No weźmiemy i jak będziemy szli to może daaaamy jakiemuś pieskowi!? (mówił z radością w głosie).
- Ale wnusiu... ja nie wiem czy ludzie będą sobie tego życzyć - Pani zawachała się chwilę szukając wytłumaczenia ... to nie jest wieś wnusiu, żeby dawać pieskowi kość. To nie jest wieś. To jest miasto.

Chłopiec jedząc grzecznie tak jak należy - nachylony nad talerzem - wpatrywał się w Babcię i razem z jedzeniem przełykał informacje o tym, że tutaj nie jest wieś. Widać było jak próbuje sobie to w głowie poukładać i dociera do niego, że nie obdaruje żadnego psa smaczną kością. Gdyby nie skończył już jeść to być może porzuciłby swój obiad ... bo jaki ma sens obgryzanie udka z kurczaka gdy nie jest już potrzebna kość z jego środka? Był zaskoczony tym co usłyszał i choć to nie była dla niego dobra wiadomość, przyjął ją z klasą jak prawdziwy mężczyzna.

Najpierw mnie rozbawił a potem posmutniałam razem z nim. Tesknię za wsią, za ogródkiem, za szumem drzew i śpiewem ptaków i za czasami gdy odkładało się kości dla psa i nikt się nie zastanawiał czy można czy nie można. A psy wtedy były rózne i każdy inny - jedyny w swoim rodzaju. Liczył sie charakter jak to u kundla.

Komentarze