Wiosna - mocne uderzenie.

Wiosna. Nareszcie zrobiło się ciepło i zielono. Szare i ponure miasto ożyło - oddycha. Ilości wiosennych zieleni i żółci zajmują moją uwagę. Mają w sobie mnóstwo świeżości, której w innej porze roku nie można zobaczyć i poczuć. Budzę się.

Moje niewielkie mieszkanie zmieniło się w ciągu jednej nocy. Rozwinęły się liście na drzewie, którego korona przytula się do ściany kamienicy i moich okien. Teraz w dużych oknach mam też dużo zieleni, przez którą nieśmiało przebijają się promienie słońca. To moja namiastka lasu, za którym tęsknię. Na codzień nie słyszę szumu wiatru, skrzypiących wierzchołków drzew i śpiewu ptaków. Za to przez pół roku widzę gąszcz liści, które czasem zastygają w bezruchu, a czasem kołyszą się na wietrze tańcząc w słońcu lub świetle ulicznej latarni. Cieszę się, że tu są. Wiosna.

W trawnikach pojawiły się drobne kwiaty i pąki tulipanów. Kwitnie ziarnopłon. Jest ciepło i słonecznie. Na ulicach jest dużo kolorów. Sukienki, apaszki, kolorowe pazurki, nowe fryzury, nowe trendy. Dzieje się. Czuć lekkość. Cieżką zimową kurtkę i zimowe buty schowałam głęboko w szafie. Są dla mnie jak kula u nogi, którą muszę ciągnąć kosztem oddechu. Gdy ciągnę tą kulę świat mi umyka, zmysły zastygają. Teraz nie muszę. Niewiarygodne jak szybko i jak wiele się zmieniło. Oddycham bez kuli u nogi. Wiosna.

Bez entuzjazmu korzystam teraz z metra. Wolę zostawać na powierzchni gdzie jest dużo przyjemniej. W zimie metro było ratunkiem przed chłodem i deszczem. Teraz jest jedynie konieczną komunikacją. Choć zdarzają się też inne potrzeby zejścia pod powierzchnię miasta. I tak za potrzebą udałam się pod ziemię do toalety w metrze. Chwilę musiałam poczekać w kolejce. W głowie wciąż miałam słońce i zieleń, spokój.

W dobrym nastroju dotarłam do czystej kabiny, w której Pani sprzątająca szybciutko wytarła podłogę po poprzedniczce. I gdy z ulgą przeszłam do meritum, i wycofać sie już nie mogłam, Pani sprzątająca zaczęła zwierzać się komuś w kolejce. Akustyka toalety była doskonała więc razem z innymi w ciszy i skupieniu wysłuchałam opowieści: "Te kobity tu szczają na podłoge, normalnie przyłażo i szczają na podłoge, mówię Pani. Nie wiem jak to tak może być, że szczajo na podloge. Wiesz Pani ja też nie siadam, tak? Tylko staje rozkrakiem nad muszlom, tak? No ale przykucne żeby trafić, wiadomo. A one na stojąco chyba tak szczajo i na deskę i na podłoge, no bo podłoga zaszczana. I ja tak cały czas wycieram, bo mi zara powiedzom, że nie sprzątam, a przecież sprzątam cały czas tylko one tak szczajo na podłoge. Dlaczego? No jak pracowałam w Obi to miałam wrażliwego dyrektora i on tak pilnował caaały czas i krzyczał, że nie sprzątam, bo śmierdzi. Taki wrażliwy był! A to z kanalizacji śmierdziało, a nie że nie sprzątałam. I ja tak za każdą dupą letałam i sprzątałam, bo jemu śmierdziało, a to wycieranie i tak nic nie dawało. I teraz też tak biegam, bo powiedzom, że nie sprzatam jak przecie sprzątam!"
Gdy wyszłam z kabiny nie było już kolejki. Nie wiem czemu skradałam się w milczeniu opuszczając to miejsce. Gdy wyjechałam na powierzchnię miasta, potrzebowałam dłuższej chwili, żeby przypomnieć sobie, że jest wiosna, że zielono, że ciepło, że miło, że lekko. Ale coś się zmieniło we mnie tam w toalecie pod powierzchnią ziemi. Coś tak jakbym bujała w obłokach i z hukiem spadła na ziemię. Wiosna.

Komentarze